Droga nie była jakaś zawiła. Miejsce, do którego zmierzaliśmy znajdowało się na jednej z głównych ulic. W sumie powinnam stwierdzić, że ciężko będzie trafić, ponieważ było już dosyć ciemno, a ja niezbyt znałam tokijskie drogi, jednak Shizuo jakoś mi pomógł.
Zanim jednak dostaliśmy się we wskazane przez Izayę miejsce, na chwile zatrzymaliśmy się w barze po drodze, w którym mówiąc krótko było dość głośno. Zauważyłam, ze blondynowi się to nie podoba, ale trudno. Mimo, iż droga nie była zawiła, to jednak długa. Chciałam chociaż na chwile odpocząć, a wiem, że Shizuo też się to przyda.
Tak więc weszliśmy do środka i uderzyły w nas przymglone światła i jakaś muzyka puszczona z głośników. Chyba trafiliśmy akurat na jakąś imprezę.
Nie zastanawiając się długo, obydwoje podeszliśmy do baru, aby jak najszybciej kupić coś do picia i się stąd wynosić. Przynajmniej w jednym byliśmy zgodni - nie lubiliśmy takich miejsc.
Shizuo przez cały czas był lekko nieobecny. Po jego wcześniejszym ''nie lubię cię'' skierowanym w moją stronę oraz mojej niezbyt przychylnej odzywce, chyba niezbyt uśmiechało mu się przebywanie w moim towarzystwie. Nie dziwię mu się. Sama ze sobą ledwo wytrzymuję momenty, w których nie muszę spać.
Odwróciłam się na barowym krześle w jego stronę, przez co lekko stuknęłam go kolanem, po czym delikatnie przekrzywiłam głowę w bok i uśmiechnęłam się. Zauważył to i z uniesioną jedną brwią powiedział do mnie:
- Słucham?
- Przepraszam? - uniosłam brwi i zaśmiałam się lekko.
Trochę niesmacznie było mi się tak szczerzyć bez większego celu. Niby ten dupek mnie nie widzi, ale cholera go tam wie.
Blondyn kiwnął głową, machnął ręką i wrócił do wpatrywania się przed siebie.
Po chwili podszedł barman i dał nam po zamówionej szklance coli.
- Cóż, może powinniśmy zacząć jeszcze raz? - chcąc podtrzymać jakoś rozmowę i zmusić go do bliższego poznania, postanowiłam na siłę zwrócić jego uwagę ku sobie.
- Nie widzę potrzeby. - odparł natychmiastowo, zbywając mój wysiłek. Po chwili wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Czyżbym go wkurzyła?
Uśmiechnęłam się szerzej na ten widok. Czułam wręcz jak moja szczęka zaczyna powoli odpadać. Nie lubię bezsensownie się szczerzyć.
Po chwili, widząc jak marszczy brwi, na przemian wygładzając swoje czoło, zaśmiałam się pod nosem. Urocze jak na niego.
Po tej krótkiej wymianie zdań zapadła cisza. Pomiędzy nami, oczywiście, ponieważ wokół nas muzyka nie dawała spokoju. Zresztą nie tylko muzyka. Ludzi było pełno i co chwila było słychać to głośniejszy śmiech albo rozmowy.
- Tu zawsze jest tak nudno? - zapytałam, odwracając się zdumiona od wolnego kawałka podłogi, pewnie mającego służyć za prowizoryczny parkiet.
Shizuo odchylił się lekko na krześle i obejrzał za siebie, patrząc w to samo miejsce, co ja przed momentem. Wzruszył ramionami i powiedział:
- To zwykły bar, nie dyskoteka. - wypuścił dym przez usta. - Muzyka jest dla klimatu. A jak już ktoś naprawdę chce tańczyć to odważnie może wyjść na środek. Nic specjalnego.
Kiwnęłam w zamyśleniu głową, rozumiejąc o co mu chodzi. Chłopak w tym czasie zgasił papierosa i dopił colę.
Zaczęłam mu się w tym czasie przyglądać.
Całkiem rozumiałam tę jego niesamowitą siłę, ale nie rozumiałam po co ona Izayi była potrzebna. Widać było, że blondyn nie będzie z nim współpracował, choćby brunet stanął na głowie. Nawet mowy nie ma. Dziwię się w sumie, że w ogóle namówił Shizuo do pomocy mi. No, ale skoro Izaya mówił, że ten człowiek jest nieprzewidywalny, to coś musi być na rzeczy.
Blondyn zaczął powoli wystukiwać rytm granej obecnie piosenki tak, jakby niesamowicie się niecierpliwił. Nie znam go zbyt dobrze, ale zważając na jego pierwsze wrażenie, wcale nie zamierzał ułatwiać mi roboty. Nie lubił mnie. Pomoc przyszła przez zwykły szantaż. Nikt nie mówił, że musi od razu w pomocy ułatwiać mi wszystko.
- Ile to będzie trwało? - zapytał, nawet na mnie nie patrząc.
Zamyśliłam się na moment. O tym nic Orihara nie wspominał.
- Nie mam pojęcia. - odparłam szczerze, dalej mu się przyglądając. Miał całkiem ładne oczy. I całkiem niecodzienny kolor włosów. Cóż, to tak jak ja.
Chciałam dalej rozważać na temat jego wyglądu, ale usłyszałam wkurzone westchnięcie i po chwili zobaczyłam grymas na odwróconej w moją stronę twarzy towarzysza.
- Czemu mi się ciągle przyglądasz? - warknął. Oho, chyba coraz gorzej znosi moje towarzystwo. - O co ci ten cały czas chodzi?!
Popatrzyłam mu w oczy, po czym oparłam się o blat baru łokciem i leniwie oparłam policzek o zwiniętą dłoń. Odczekałam chwilę, łapiąc odpowiedni moment, po czym rzuciłam śpiewnym, lecz nonszalanckim głosem:
- Mhhhmmm~~, the way you turn me on...~~
Chłopak osłupiał na sekundkę, po czym szerzej otworzył oczy.
- Nie rozumiem...
Popatrzyłam jeszcze chwilkę na niego tym znudzonym wzrokiem, po czym parsknęłam śmiechem, przeciągnęłam się i wstałam dopijając resztę coli.
No tak. Izaya przedstawiając mi jego życiorys wspominał, że z całą pewnością angielski nie jest jego mocną stroną. Czyli żartu nie zrozumie.
- Nic, nic. Idziemy szukać tych informacji? Podejrzewam, że chcesz jak najszybciej mieć mnie z głowy, a Izaya się nawet ucieszy jak jeszcze w tym tygodniu to dostanie. Dwie pieczenie na jednym ogniu. - mruknęłam, poprawiając spinki przy koczkach na mojej głowie.
Po dłuższym zastanowieniu... Powinnam je ściąć. Raz na zawsze.
Chłopak kiwnął głową, omijając już temat i wstał. Obydwoje wyszliśmy z baru, kierując się w docelowe miejsce spotkania pewnego gangu.
Przez całą drogę zamieniliśmy mniej niż dziesięć zdań.
Ale sądzę, że tej rundy jeszcze nie skończyłam.
Ponieważ wbrew pozorom, tak naprawdę nie chcę by był moim wrogiem.
______________________________________
What the... Czemu Layla tu przypomina Izayę
Najs, ja nie wiem czemu takie miniaturki wpadają mi do głowy... Never mind.
Ustaliłam dwie wersje Layli - pierwsza - z wyglądu zmienia się to, że ma długie włosy, które zwija w dwa koczki na bokach głowy. Baranek, meh.
Druga, ta główna - z krótkimi włosami.
Zycie jest nowelą.