It's Revcia's birthday week!
Revcia's avatar

Revcia

11 Watchers53 Deviations
4.3K
Pageviews

Agh... XYZ.

5 min read
Droga nie była jakaś zawiła. Miejsce, do którego zmierzaliśmy znajdowało się na jednej z głównych ulic. W sumie powinnam stwierdzić, że ciężko będzie trafić, ponieważ było już dosyć ciemno, a ja niezbyt znałam tokijskie drogi, jednak Shizuo jakoś mi pomógł.
Zanim jednak dostaliśmy się we wskazane przez Izayę miejsce, na chwile zatrzymaliśmy się w barze po drodze, w którym mówiąc krótko było dość głośno. Zauważyłam, ze blondynowi się to nie podoba, ale trudno. Mimo, iż droga nie była zawiła, to jednak długa. Chciałam chociaż na chwile odpocząć, a wiem, że Shizuo też się to przyda.
Tak więc weszliśmy do środka i uderzyły w nas przymglone światła i jakaś muzyka puszczona z głośników. Chyba trafiliśmy akurat na jakąś imprezę.
Nie zastanawiając się długo, obydwoje podeszliśmy do baru, aby jak najszybciej kupić coś do picia i się stąd wynosić. Przynajmniej w jednym byliśmy zgodni - nie lubiliśmy takich miejsc.
Shizuo przez cały czas był lekko nieobecny. Po jego wcześniejszym ''nie lubię cię'' skierowanym w moją stronę oraz mojej niezbyt przychylnej odzywce, chyba niezbyt uśmiechało mu się przebywanie w moim towarzystwie. Nie dziwię mu się. Sama ze sobą ledwo wytrzymuję momenty, w których nie muszę spać.
Odwróciłam się na barowym krześle w jego stronę, przez co lekko stuknęłam go kolanem, po czym delikatnie przekrzywiłam głowę w bok i uśmiechnęłam się. Zauważył to i z uniesioną jedną brwią powiedział do mnie:
- Słucham?
- Przepraszam? - uniosłam brwi i zaśmiałam się lekko.
Trochę niesmacznie było mi się tak szczerzyć bez większego celu. Niby ten dupek mnie nie widzi, ale cholera go tam wie.
Blondyn kiwnął głową, machnął ręką i wrócił do wpatrywania się przed siebie.
Po chwili podszedł barman i dał nam po zamówionej szklance coli.
- Cóż, może powinniśmy zacząć jeszcze raz? - chcąc podtrzymać jakoś rozmowę i zmusić go do bliższego poznania, postanowiłam na siłę zwrócić jego uwagę ku sobie.
- Nie widzę potrzeby. - odparł natychmiastowo, zbywając mój wysiłek. Po chwili wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Czyżbym go wkurzyła?
Uśmiechnęłam się szerzej na ten widok. Czułam wręcz jak moja szczęka zaczyna powoli odpadać. Nie lubię bezsensownie się szczerzyć.
Po chwili, widząc jak marszczy brwi, na przemian wygładzając swoje czoło, zaśmiałam się pod nosem. Urocze jak na niego.
Po tej krótkiej wymianie zdań zapadła cisza. Pomiędzy nami, oczywiście, ponieważ wokół nas muzyka nie dawała spokoju. Zresztą nie tylko muzyka. Ludzi było pełno i co chwila było słychać to głośniejszy śmiech albo rozmowy.
- Tu zawsze jest tak nudno? - zapytałam, odwracając się zdumiona od wolnego kawałka podłogi, pewnie mającego służyć za prowizoryczny parkiet.
Shizuo odchylił się lekko na krześle i obejrzał za siebie, patrząc w to samo miejsce, co ja przed momentem. Wzruszył ramionami i powiedział:
- To zwykły bar, nie dyskoteka. - wypuścił dym przez usta. - Muzyka jest dla klimatu. A jak już ktoś naprawdę chce tańczyć to odważnie może wyjść na środek. Nic specjalnego.
Kiwnęłam w zamyśleniu głową, rozumiejąc o co mu chodzi. Chłopak w tym czasie zgasił papierosa i dopił colę.
Zaczęłam mu się w tym czasie przyglądać.
Całkiem rozumiałam tę jego niesamowitą siłę, ale nie rozumiałam po co ona Izayi była potrzebna. Widać było, że blondyn nie będzie z nim współpracował, choćby brunet stanął na głowie. Nawet mowy nie ma. Dziwię się w sumie, że w ogóle namówił Shizuo do pomocy mi. No, ale skoro Izaya mówił, że ten człowiek jest nieprzewidywalny, to coś musi być na rzeczy.
Blondyn zaczął powoli wystukiwać rytm granej obecnie piosenki tak, jakby niesamowicie się niecierpliwił. Nie znam go zbyt dobrze, ale zważając na jego pierwsze wrażenie, wcale nie zamierzał ułatwiać mi roboty. Nie lubił mnie. Pomoc przyszła przez zwykły szantaż. Nikt nie mówił, że musi od razu w pomocy ułatwiać mi wszystko.
- Ile to będzie trwało? - zapytał, nawet na mnie nie patrząc.
Zamyśliłam się na moment. O tym nic Orihara nie wspominał.
- Nie mam pojęcia. - odparłam szczerze, dalej mu się przyglądając. Miał całkiem ładne oczy. I całkiem niecodzienny kolor włosów. Cóż, to tak jak ja.
Chciałam dalej rozważać na temat jego wyglądu, ale usłyszałam wkurzone westchnięcie i po chwili zobaczyłam grymas na odwróconej w moją stronę twarzy towarzysza.
- Czemu mi się ciągle przyglądasz? - warknął. Oho, chyba coraz gorzej znosi moje towarzystwo. - O co ci ten cały czas chodzi?!
Popatrzyłam mu w oczy, po czym oparłam się o blat baru łokciem i leniwie oparłam policzek o zwiniętą dłoń. Odczekałam chwilę, łapiąc odpowiedni moment, po czym rzuciłam śpiewnym, lecz nonszalanckim głosem:
- Mhhhmmm~~, the way you turn me on...~~
Chłopak osłupiał na sekundkę, po czym szerzej otworzył oczy.
- Nie rozumiem...
Popatrzyłam jeszcze chwilkę na niego tym znudzonym wzrokiem, po czym parsknęłam śmiechem, przeciągnęłam się i wstałam dopijając resztę coli.
No tak. Izaya przedstawiając mi jego życiorys wspominał, że z całą pewnością angielski nie jest jego mocną stroną. Czyli żartu nie zrozumie.
- Nic, nic. Idziemy szukać tych informacji? Podejrzewam, że chcesz jak najszybciej mieć mnie z głowy, a Izaya się nawet ucieszy jak jeszcze w tym tygodniu to dostanie. Dwie pieczenie na jednym ogniu. - mruknęłam, poprawiając spinki przy koczkach na mojej głowie.
Po dłuższym zastanowieniu... Powinnam je ściąć. Raz na zawsze.
Chłopak kiwnął głową, omijając już temat i wstał. Obydwoje wyszliśmy z baru, kierując się w docelowe miejsce spotkania pewnego gangu.
Przez całą drogę zamieniliśmy mniej niż dziesięć zdań.
Ale sądzę, że tej rundy jeszcze nie skończyłam.
Ponieważ wbrew pozorom, tak naprawdę nie chcę by był moim wrogiem.
______________________________________
What the... Czemu Layla tu przypomina Izayę :|
Najs, ja nie wiem czemu takie miniaturki wpadają mi do głowy... Never mind.
Ustaliłam dwie wersje Layli - pierwsza - z wyglądu zmienia się to, że ma długie włosy, które zwija w dwa koczki na bokach głowy. Baranek, meh.
Druga, ta główna - z krótkimi włosami.
Zycie jest nowelą.
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
9GOATS BLACK OUT - Lithium

Dobrze by było, gdyby leki mogły mnie wyleczyć
Uświadamiam sobie własne straty


Stąpasz w deszczu po nikłej powierzchni swego życia. Nic nie jest pewne jutra. Jak to jest, że jesień Twojego życia przychodzi tak szybko? Wzywają Cię? Jesteś potrzebny?
Właśnie teraz uświadamiasz sobie znaczenie życia. Wyznaczone, zatarte trasy rozmywają się w ciemnych kałużach. Teraz zobaczysz w nich tylko neony śmiechu kogoś lepszego.
Ile już z niego zdążyłeś przegrać?
Całe mnóstwo. Biegniesz przed siebie nie oglądając się na nieuchronny koniec. Nie odczuwasz bólu straty, nie czujesz strachu. Maski, które okrywają Twe oblicze zmieniają się. Wbiegasz na wzniesienie swojej przyszłości. Udawanie, próba przetrwania, nicość, brak zrozumienia... Albo i zrozumienie. Zrozumienie swych błędów. Jak naczynie bez dna. Kończysz na promieniującym wzgórzu błagając o zmianę losu.
Życie Cię złapało w swe sidła.
Nie ucieknie się przed wyrokiem Boskim. Huh, nie tym ziemskim, który próbuje Cię zepchnąć ze szczytu wieżowca. Nie tego, który dumnie uśmiecha się sprowadzając kłopoty. On także został skazany za swe grzechy, właśnie tak. A może On został skazany za grzechy innych ludzi? Może został wyznaczony do nowej misji, nowy 'najwyższy', który miał sprowadzić ludzi na Tę drogę, ale narcystycznie uratował tylko samego siebie? Może jest właśnie tym kolejnym, szarym człowiekiem, który mimo swej 'wyższości' został wystawiony na próbę, która się nie powiodła?
Dobrze by było, gdyby znalazł się ktoś potężniejszy ode mnie. Który, gdyby było trzeba zatrzymał mnie przed atakiem końca.
- Witaj - mówisz - Mam nadzieję, że mnie słyszysz.
Nie słychać Cię. Nie widać, nie czuć! Gdyby tak było, już dawno byś odwrócił bieg zdarzeń.
Wykręcasz głowę w stronę nieba rozkładając dłonie. Deszcz spływający powolnie z nieba smakuje wyrokiem. 
- Gdyby tylko leki mogły mnie wyleczyć z gniewu chmur, z mojego losu, z tego co mnie spotkało.
Z mojego wyboru.
Chciałbyś, aby czas cofnął się, mógłbyś się nie narodzić. Prosisz, chciałbyś, aby wyleczono Cię z piętna czasu, aby Jego przeznaczenie zostało zmienione.
Ludzie, których mijasz, którzy patrzą na Ciebie z obrzydzeniem, pokazują Ci Twe odzwierciedlenie w swych oczach. Czy tak wygląda 'bóg'? Czy tak ludzie powinni postępować wobec Ciebie?
Coś sobie ubzdurałeś.
Huh, niezniszczalny człowiek, wierzący tylko we własne idee stał się człowiekiem słabym. Odczuwającym nienawiść. Co się stało? Niedawno wierzyłeś w siebie! Dumnie unosiłeś głowę opowiadając o śmierci niewierzących. Tak naprawdę to byłeś jedynym niewiernym. Popychałeś do przodu kolejne zdarzenia obiecując sobie, że jako 'bóg' wybaczysz sobie swoje własne grzechy.
Ale skoro nikomu ich nie wybaczyłeś, to czemu miałbyś to robić dla siebie? W końcu nie jesteś lepszy od skazańców z tego dachu.
Obracasz się w stronę iskrzącego życia i spoglądasz w dół, uśmiechając się do pięknego natłoku hałasu, harmidru i szumu. Nie ma Cię tam, a i tak nic się nie zmienia. Jedna osoba nic nowego nie wnosi. Jedna osoba nie da rady zapisać się na kartach historii.
Twój uśmiech blednie, gdy uświadamiasz sobie własne straty. Mógłbyś to wszystko porzucić, teraz, zaraz, odpiąć kartę z napisem 'przeznaczenie' i walczyć do końca.
Nie potrafisz.
Bezsilny 'bóg'. Ludzie, roześmiejcie się, nadchodzi apokalipsa!
Nagle odczuwasz cokolwiek? Ludzkie uczucia Cię dosięgają? Kłamstwa z dnia codziennego wyłaniają się, by Ciebie pożreć.
Tak naprawdę zawsze byłeś słabeuszem. Nie było tylko kogoś, kto by Ci to uświadomił.
Nie.
Nie zauważyłeś nas.


Wiele razy rozmyślam o swych żalach
I staję się coraz słabszy
 


Jeszcze niedawno nikt nie zobaczyłby Cię w takim stanie. Czyżbyś się poddał? Szukał pomocy? Nikogo przecież nie obchodzi, że jesteś potrzebujący! Każdy ma swoje problemy. Dopóki nie jesteś nikomu nic winien, dopóki nikt nic od Ciebie nie chce, nie istniejesz.
- Skąd to wiem? Sam taki jestem. Kocham świat, ale dopóki strach nie dotyczy mnie - jest mi to obojętne. - myślisz.
- Wiele razy rozmyślam o życiu kochanych ludzi, ale nigdy nie myślę w ten sam sposób o sobie.
Dziwny schemat. Patrz na tę sytuację. Jesteś gotowy? Odczuj ją.
Widzisz zdesperowanego człowieka, na skraju nieba i ziemi, śmierci i życia, nieba i piekła. Radość z pomocy takiej duszy przerasta cię, wypełnia chorą satysfakcją. Myśli, że jest jeszcze dla niego ratunek. Żyje złudną nadzieją, że 'bóg' wyciągnie do niego rękę i go podniesie, wyciągnie z dołka. Za późno. A potem taka osoba wybiera drugą stronę medalu zakopując, dosłownie, swe życie. Dawałeś mu wybór. Jak taki prawdziwy 'bóg'. Dawałeś... Nie. To Ty za niego wybrałeś i to Ty płacisz za to grzechem więcej w narządzie zwanym sercem.
A teraz lustro się odwraca. Stajesz pod drugiej stronie lustra weneckiego. Już nie widzisz zdarzeń. Ty nim jesteś. Zaślepiony swoimi żądzami nawet nie zauważasz ile osób po drugiej stronie na ciebie czeka, ile na ciebie patrzy, ile cieszy się z twojego losu, ile płacze. Pusta, czysta ściana. Przecież tam nic nie ma! Liczy się tylko - według Ciebie - osoba najwspanialsza, stojąca obok, która tylko daje Ci dobrą wolę! Zahipnotyzowany jego wdziękiem gracją godną pantery, poddajesz się. Zostajesz zwiedziony w ślepą uliczkę.
Co robisz?
Skacz.
I już wtedy nie myślisz o innych, o swych żalach. Czujesz, że teraz będzie tylko lepiej. Z uśmiechem skazujesz swego 'boga wybawiciela' na los, który przeznaczył mu Najwyższy, ten rzeczywisty. A mogłeś się sprzeciwić. Mogłeś zobaczyć, jakim świrem jest i pomóc mu z tego wyjść. Ale po co? Lepiej być takim przewidywalnym idiotą, który zakańcza swe życie, a przedłuża męki swego 'wybawiciela'. Bo tak chciał jego los. Bo po to się narodził. A on staje się coraz słabszy, coraz częściej popada w panikę. Niemo błaga o zakończenie tej passy. Ma cichą, słodką nadzieję, że w końcu ktoś go zatrzyma.
 

Przyszłość, następne jutro
Od teraz przyłączając się do tej przyszłości


I tak ciągle i ciągle, i ciągle. I już nie możesz znaleźć odwrotu od bolącej przyszłości. Każda sekunda spycha Cię na dno życia. Może jutro skończy się to wszystko? Może teraz? Za chwilę?
Żyjesz złudną nadzieją, a czas cicho chichocze patrząc, jak walczysz z przeciwnościami losu.
Zaśmiałeś się cicho, by za moment wybuchnąć głośnym śmiechem.
Znowu zakładasz maskę na twarz. W końcu trzeba jakoś przeżyć, przetrwać. Bo przetrwają tylko najsilniejsi. Jesteś jak lit, miękki, który dostosowuje się do zaistniałej sytuacji. Srebro Twojej duszy nie jest czystością. Zostało narzucone przez Twój Wybór, a przeznaczenie Boga. Przyszłość zemści się na Tobie, by następnie dać Ci jutro powód do śmierci. Do zakończenia życia. Tylko... czy Ci wolno?
Śmieszne, jeden z najsilniejszych ludzi załamuje się psychicznie. To jest chichot losu. Zgubnego losu.
Narzucono Ci coś. Powinność pewną, której jeśli nie wypełnisz, to złamiesz nakaz i zakaz. Zrobisz na przekór sobie i przeznaczeniu. Zadrzesz z czymś, co nie da sobie wejść na głowę. Jak zawsze.
Ale w końcu taki jesteś, prawda? Orihara Izaya, który miał zamiar przyłączając się do tej niebezpiecznej przyszłości, od teraz z niej rezygnuje. I robi to w pełni świadomie.
- Dziękuję - szepczesz - To dla mnie za dużo.
Porzuć tłum, wznieś góry, przepłyń rzeki.
Ale czy wszystko udało mu się zrobić za życia? Czy powinność 'boga' została wypełniona? Czy skończył wypełniać narzucony przez narodziny formularz śmierci?
Tylko on o tym wie.


Nie musisz się martwić w nadmiarze
Nawet jeśli to nie zniknie
Kiedyś ustąpi


Kiedyś na każdego przyjdzie pora. Informator tylko był na tyle silny, aby wyznaczyć sobie datę końca świata. Jego świata. Nie musisz się martwić. Na każdego kiedyś przyjdzie taka pora. Nie tylko informator dostał zadanie do wypełnienia. Tyle, że on był na tyle silny, by obrać inną drogę. Ludzi jest w nadmiarze. Jak nie Ty to ktoś inny.
Obróciłeś się dookoła własnej osi ostatni raz czując się uwięzionym. Przyjemne uczucie. Ostatnie spojrzenie na miasto. Ostatnie przemyślenie. Ostatnia miłość. Nieodwzajemniona, posmakowana nienawiścią do ludzi, którzy przeplatają się ze swoimi losami. Bezradni toczą się dalej, bo jeszcze może jest czas, może jeszcze nie jest za późno. A ktoś na górze zawsze będzie wybierał sobie ludzi do zabawy. Może kiedyś ustąpi wola nieba i nastanie się światłość.
Jednakże, nawet jeśli to nie zniknie, to i tak znajdzie szaleniec na skraju dachu, którzy odnajdzie swój wybór. Który będzie miał dość robienia czegoś, co narzucono mu po urodzeniu. Co w oczach jego wroga, w oczach przyjaciela, w oczach ludzi sam sobie wybrał. Zrezygnuje z takiego życia. Mimo, że je kochał. Bo kochał ludzi wokół siebie. Miłość szaleńcza, miłość z przyzwyczajeń. Miłość, której granicy nie wolno przekroczyć.
Koniec z 'bogiem'.
Izaya wychylił się do przodu by runąć wraz z deszczem na ludzi.
To jedyny 'bóg', który tego nie 'przeżył'. Teraz owy 'bóg' wraca do siebie. Spadł w dół, po to by wrócić na górę.

***

A dziś patrzę na Twój grób skąpany liśćmi kwiatu wiśni. Nie byłeś sam, wiesz? Znowu zrobiłeś mi na przekór. Twoje piętno spada na mnie.
I stawiam na Twym grobie kwiaty w odcieniu Twoich oczu, by pokazać Twą duszę. Bowiem oczy są jej odzwierciedleniem.
- Mam nadzieję, że mnie 'słyszysz' 'boże' - mówię cicho, sarkastycznie, oczyszczając płuca z dymu papierosa. - Mam nadzieję, że nie narodzisz się na nowo, by psuć mi 'życie'. Wystarczy ten 'los'.
Jeszcze chwilę patrzę patrzę na Twój nagrobek, który został odwiedzony jedynie przeze mnie i lekarza.
- Możesz to uznać za miłosierdzie wroga, bestii, 'Boże'. - mówię już głośno jednocześnie zastanawiając się, czemu tak skończyło się twoje 'życie'.
Kiedyś ustąpi błędne koło, kiedyś i tak zstąpisz z nieba. Znowu zrobisz wszystko, aby zepsuć mi życie i zrobić na przekór. A to Ja będę tym silnym, który pokaże Ci, że nie jesteś 'bogiem' i Cię pozbawi życia. I nie będę jedynym potworem tu, na Ziemi.
W końcu to Ty byłeś wybranym. To Ty cieszyłeś się ze swego losu, więc... czemu taki koniec? Czyżby zbyt wielki ciężar? Ból grzechów świata, które Ty stworzyłeś?
- Przepraszam - warknąłem - Nie myśl, że drugi raz dam Ci oddać mnie to naznaczenie.

Teraz mówię 'Żegnaj'. Kiedyś jednakże jeszcze powiem 'Witaj'.

Kiedyś ustąpi niebo, a światło wypełni cień.
Nadejdzie wtedy pora na Ciebie i na Twój głęboki sen.

Odwracam się na pięcie od grobu i od teraz podążam w pełni wolny, lecz napiętnowany i wkraczam w nową 'przyszłość'. W przyszłość, w której już nie ma informatora z Shinjuku.



"Boże..."


_________________________________________________________________
Jakby ktoś nie ogarnął o co chodzi, to spieszę z tłumaczeniem:
Ten sF jest z perspektywy Shizuo, który opowiada co się dzieje z Izayą. Że staje się dziwny, melancholijny itp.
Jeśli chodzi o Izayę, to chciałam go przedstawić jako osobę, która boryka się z ciężarem 'boga' ziemskiego życia jako informator rujnujący życie ludziom wokół ( w tym Shizu-chana ♥). Chodzi tu mniej więcej o to, że jego przeznaczeniem miało być zostanie informatorem, a sam Orihara wybrał sobie bycie obserwatorem, który bada psychikę ludzką i jak bóg przewiduje co zrobią. Tak naprawdę przez te działania woła o pomoc - pragnie, aby ktoś, jakaś jedna mała jednostka zrobiła tak, jak on nie przewidział - by ta właśnie osoba udowodniła mu, że jednak nie umie przewidywać kroków i jest zwykłym człowiekiem a nie 'bogiem'. Można to chyba porównać do osób, które mają myśli samobójcze i tną się przez co 'wołają o pomoc'.
Ach, pierwszy sf skończony w całości ~ Jestem z siebie dumna >D

Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Otagowana przez Kana97Chan

1. Odpowiedz na pytanie, podając tytuł piosenki lub fragment jej tekstu. Możesz tez napisać dlaczego wybrałaś/es ta piosenkę.
2. Tesli chcesz, tytuły mogą się powtarzać.
3. Możesz dorzucać linki, ale podaj również tytuły.
4. Otagguj 10 osób (zabawne, może kiedyś)

1.Obecnie słuchasz...
Megurine Luka - Dancer in the Dark

2. Piosenka której słowa najlepiej cie opisują.
Anna Tsuchiya - Rose

"Gdy byłam ciemnością swego czasu
z drżącymi ustami stałam w kącie pokoju, płaczę.
Im dłużej walczę tym bardziej przeszywa mnie ból tej rany
Boli mnie niedotrzymanie obietnicy..."

3. Ulubiona piosenka
Megurine Luka - Dancer in the Dark

4. Piosenka, która zawsze poprawia Ci humor.
Supercell - Love&Roll

5. Prześladowca cały dzień siedzący we łbie.
Mario Bischin - Macarena
Megurine Luka - Dye

6. Jest Ci smutno jest Ci źle puść se muzę nie łam się.
Sakakibara Yui - Toki Tsukasadoru Juuni no Meiyaku

7. Gdy czujesz wściekłość w tle gra:
Nagi Yanagi - Zoetrope
Sakakibara Yui - Toki Tsukasadoru Juuni no Meiyaku

8.W podróży towarzyszy ci...
Openingi i Endingi z anime XD Niektórych słucham nawet po kilkanaście razy, aż do znudzenia :D
Oraz Vocaloidy :D (Luka)

9. W te pędy na parkiet gdy grają...
f(x) - Nu abo
Do tego po prostu nie da się nie tańczyć >.>"  XD

10. Przed Tobą trudny okres, motywuje cię...
Suzumura Kenichi- Shiroi Karasu

11. Ta piosenka przypomina Ci o kimś ważnym.
Ne-Yo - Beautiful Monster

12. A ta wiąże się z ważnym wydarzeniem w twoim życiu.
Olivia Lufkin - A little pain
Olivia Lufkin - Starless night
Miley Cyrus - Who Owns My Heart

13. Piosenka twojego dzieciństwa.
Tatu - Nas ne dogoniat
Polski opening Króla Szamanów
Millenium - Day after Day

14. Zamiast marsza na twoim pogrzebie zagrają:
Requiem for a dream *-*

15. Pomaga się zrelaksować:
Okina Reika - Tsuki no kaasu

16. Płaczesz ze śmiechu gdy to słyszysz.
Serebro- Mama Lyuba

17. Gdy powstanie o Tobie film, tematem przewodnim będzie.
Eluveite - Omnos
Sakakibara Yui - Toki Tsukasadoru Juuni no Meiyaku
I wszystko co ma głębszy sens ^^ ( według mnie XD)

18. Dla kogoś, kogo kochasz.
Supercell - Love&Roll
Richard Durand ft. Hadley - Run to you
Christina Grimmie & Sam Tsui - Just a dream

19. A te piosenki dla kogoś kto Cię rzucił.
P!nk - So what :D
Example - Changed The Way you Kiss me.

20. Tym którzy Cię wkurzają zaśpiewasz...
Nightmare - Alumina
Ale pewnie nie będą chcieli słuchać.. Kij im w oko :DD

21. Piosenka którą zawsze śpiewasz ze wszystkich sił...
Supercell- Love&Roll
Megurine Luka - Dancer in the Dark
Sakakibara Yui - Toki Tsukasadoru Juuni no Meiyaku
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Featured

Agh... XYZ. by Revcia, journal

''Lithium'' - Orihara Izaya (Songfick) by Revcia, journal

Devious Journal Entry by Revcia, journal